38 lat temu, 14 maja 1983 roku w wyniku ciężkich urazów jamy brzusznej zmarł Grzegorz Przemyk.
12 maja 1983 roku 19-letni wówczas uczeń stołecznego Liceum Ogólnokształcącego im. Andrzeja Frycza-Modrzewskiego i syn opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej, świętował wraz z kolegami zdaną maturę na pl. Zamkowym w Warszawie. Jak podaje Instytut Pamięci Narodowej, tam został zatrzymany przez milicję i bestialsko pobity na komisariacie przy ul. Jezuickiej „tak, żeby nie było śladów...". Śmierć Przemyka była jedną z najgłośniejszych zbrodni aparatu bezpieczeństwa PRL. W wywiadzie dla amerykańskiej telewizji ABC jego matka przypomniała groźbę jaką usłyszała gdy rok wcześniej przebywała w warszawskim więzieniu na Rakowieckiej: „Was, Sadowska, nie możemy ruszyć, ale syna wam załatwimy”.
Jak przypomniano dzisiaj na facebookowym profilu Liceum Ogólnokształcące im. Armii Krajowej w Białobrzegach, Przemyk był uczniem tej placówki. W czasie nauki mieszkał w bursie szkolnej.
Więcej informacji na temat pobytu Grzegorza Przemyka w Białobrzegach znajdujemy w artykule autorstwa Sławomira Ziemnickiego, jaki ukazał się w maju 2018 roku na profilu „Białobrzegi na starej fotografii - Twórzmy wspólnie nasz album”.
Autor przypomina, że w Białobrzegach mieszkała babcia Przemyka, Apolonia Cypel. Był związany, więc z miastem rodzinnie. - Rodzina Cyplów tu przybyła już w XIX wieku. Przed wojną mieszkali przy ulicy Bronisława Mroczkowskiego, obecnie Rzemieślnicza. Na tej działce stanął nie tak dawno pawilon handlowy Świat Firan – pisze Sławomir Ziemnicki.
A jakim szesnastolatkiem był Grzegorz Przemyk? - Pozornie zwykłym chłopakiem, choć żadna z dziewczyn, Jego koleżanek z klasy nie zauważyła aby zabiegał o względy płci pięknej, nikt nigdy nie zarejestrował aby z kimś "chodził". Uciekał do starszych kolegów, wsłuchiwał się w ich dojrzałe rozmowy o filmie, czy muzyce. Spędzał z nimi czas przy piwie w zajeździe, nazwanym przez młodzież Wulkan (…) Nigdy nie pękał, potrafił merytorycznymi pytaniami wyprowadzić z równowagi profesora, aktywność Przemyka na lekcji nie miała nic wspólnego z potocznie przyjętym portretem grzecznego prymusa. Buntownik? Prowokator? W pewnym stopniu tak, czy robił to świadomie? Tak mi się wydaje, choć nigdy nie kończyło się to dla niego dobrze. W związku z jego niestosownym zachowaniem wiele pracy miał Grześka wychowawca. Chronił go tak jak tylko mógł, choć nie było to łatwe – wspomina Ziemnicki.
(mat)
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz