Zamknij

Pasja, rodzina i miłość... czyli 85 lat Salonu Rożek

16:14, 11.12.2021 Karolina Adamska Aktualizacja: 11:32, 16.03.2023
Skomentuj Od lewej: Mateusz, Agnieszka, Elżbieta, Damian, Magdalena oraz Cezariusz Rożkowie w salonie przy ul. Krakowskiej Od lewej: Mateusz, Agnieszka, Elżbieta, Damian, Magdalena oraz Cezariusz Rożkowie w salonie przy ul. Krakowskiej

Grudniowy dzień, godzina 18.00. Do swojego salonu fryzjerskiego przy ulicy Krakowskiej w Białobrzegach zaprosili nas państwo Rożkowie.

Seniorkę rodu panią Elżbietę, małżeństwo Agnieszkę i Cezariusza oraz ich synów Damiana z żoną Magdaleną, a także Mateusza łączy jedno - wielka pasja - fryzjerstwo. Salon fryzjerski Rożek to historia zbudowana na czterech pokoleniach, ciężkiej pracy i miłości. Choć trudnych momentów też nie brakowało, jak to bywa w życiu.
 

Najstarszy salon fryzjerski w mieście, czyli 85 urodziny

W salonie spotykamy się świeżo po zakończeniu generalnego remontu części męskiej. Nowoczesne, przestronne wnętrze robi wrażenie. – To taki prezent urodzinowy – mówi Cezariusz Rożek. – Przed nami jeszcze remont części damskiej, ale i tak myślę, ze mój świętej pamięci tata, Krzysztof, jest dumny, że udało nam się tak rozbudować i odnowić to miejsce. Przy tym pięknym jubileuszu myślę również, a może nawet przede wszystkim, o mojej babci Leokadii z domu Pośnik, od której wszystko się zaczęło – dodaje.

Krzysztof Rożek

- Nasza historia zaczęła się w 1936 roku, kiedy to moja babcia wraz ze swoim pierwszym mężem otworzyła zakład fryzjerski w nieistniejącym już drewniaku przy postoju taksówek. Babcia Leokadia miała trzech mężów i każdy z nich był fryzjerem, to chyba już było takie przeznaczenie. Kiedy moja babcia w 1950 roku wychodzi za mąż po raz trzeci za Stefana Rożka zaczynamy funkcjonować pod marką "Rożek" – wspomina pan Cezariusz.

Leokadia i Stefan Rożkowie

Założycielkę salonu ze wzruszeniem wspomina jej synowa Elżbieta: nigdy nie zapomnę słów mojej teściowej, a zarazem mojej nauczycielki zawodu: "daje wam chleb z nożem, uszanujcie to”. - I my szanujemy do dziś – zapewnia.

Elżbieta i Krzysztof Rożkowie

Z pokolenia na pokolenie, czyli oni mają to w genach

Damian i Mateusz Rożkowie podkreślają, że w ogóle nie czuli presji, aby uczyć się fryzjerstwa. Rodzice dali im wolną rękę. Pan Cezariusz wspomina: "mój tata nie wyobrażał sobie, że wybiorę inny zawód, uczył mnie strzyżenia od początku, byłem przygotowywany do bycia fryzjerem”. - W stosunku do swoich synów przyjąłem inną taktykę, wybór należał do nich – zaznacza.

Damian rozpoczął naukę w liceum informatycznym, ale po roku zrezygnował. – Przyszedłem któregoś wieczoru do rodziców i powiedziałem: chyba musicie przyjąć mnie na praktykę, i właśnie wtedy przeniosłem się do szkoły zawodowej i zacząłem uczyć fryzjerstwa – opowiada.

Jego młodszy brat, Mateusz, absolwent białobrzeskiego ogólniaka również nie ukrywa, że fryzjerstwo nie było w jego w planach. - Początkowo miałem inne marzenia, ale życie tak się ułożyło, że podobnie jak brat przyszedłem do rodziców uczyć się zawodu. Było mi trudniej, nie miałem tego zawodowego wykształcenia, zaczynałem od szczotki, a umiejętność strzyżenia musiałem opanować bardzo szybko – przyznaje.

Jak podkreśla babcia chłopców, pani Elżbieta, nauka poszła im sprawnie. – Oni mają to w genach, wyssali to z mlekiem matki, nie mogło być inaczej – żartuje. Dumy nie kryje również mama Agnieszka: "decyzję synów przyjęłam z wielką radością. Cieszę się, że razem z mężem i teściami zaraziliśmy ich tą pasją". Z kolei pan Cezariusz początkowo podchodził do decyzji synów z lekkim dystansem: "Fryzjerstwo to nie jest łatwy kawałek chleba. Tłumaczyłem moim synom, że jest to praca ciężka fizycznie, że trzeba walczyć o każdą złotówkę, że nawet jeśli jest ten gorszy dzień musisz wyjść do klienta zawsze z uśmiechem i radością, bo tylko wtedy osiągniesz sukces. Oczywiście ich wybór przyjąłem z wielką dumą i będę ich w tym wspierać zawsze. Nie było łatwo, zaprosiłem do salonu dwóch synów praktycznie jednocześnie, szkoliłem ich i robiliśmy z żoną wszystko, żebyśmy wszyscy mogli się z tego utrzymywać”.
 

"My tym żyjemy"

Nie da się ukryć, że kobiety stanowią silny filar tej rodzinnej firmy. Trzonem była Leokadia Rożek, od której wszystko się zaczęło. To ona wyszkoliła Elżbietę i Krzysztofa, którzy później zostali  małżeństwem i przejęli biznes. Obecnie szefową działu damskiego jest pani Agnieszka, wspierana przez synową Magdalenę, która podkreśla: „Moja teściowa jest wymagającą, ale też bardzo dobrą szefową. Nauczyła mnie zawodu, a to, że życie tak się ułożyło, że zostałam jej synową mogę skomentować tylko jednym zdaniem: historia lubi się powtarzać. Lepiej nie mogłam trafić" – zapewnia.  

Cezariusz z mamą Elżbietą

Pani Agnieszka pytana przez nas o to, czy przebywanie ze swoim mężem 24 godziny na dobę, nie stało się w pewnym momencie uciążliwe, bez wahania odpowiada: "Absolutnie nie". -  Nie ma cichych dni, czy kłótni. Myślę, że jest tak dlatego, że my naprawdę tym żyjemy. Fryzjerstwo to jest nasza pasja, sposób na życie. Od dziecka wiedziałam, że chcę to robić. Salon to nasz drugi dom, a pewnie tu spędzamy więcej czasu, niż w domu rodzinnym. Nie czułam presji z tego powodu, że moi teściowie byli moimi szefami. Bardzo dużo zawdzięczam mojej teściowej – opowiada pani Agnieszka, nie kryjąc wzruszenia. - Teraz ja mogę nauczyć czegoś moją synową Madzię – dodaje.

Agnieszka i Cezariusz Rożkowie

Barbershop - powrót do korzeni w nowoczesnym wydaniu

Przeglądając galerię zdjęć na profilu społecznościowym Salonu Rożek, nie sposób nie odnieść wrażenia, że zapotrzebowanie na nowoczesne fryzury męskie oraz estetycznie ostrzyżone brody jest w Białobrzegach ogromne. Jak przyznaje pan Cezariusz, pójście w tym kierunku to zasługa syna Damiana: "Mój starszy syn obudził we mnie tego lwa, zainspirował mnie  i jestem mu za to wdzięczny. Tak naprawdę jest to powrót do korzeni. Kiedyś to się nie nazywało barber tylko fryzjer, golibroda. My to wszystko już robiliśmy. Robili to moi dziadkowie i rodzice, ale moda na to odeszła. Był taki moment, że względu na popularną chorobę HIV sanepid po prostu zakazał takich zabiegów. Pochowaliśmy brzytwy. Obecnie mężczyźni bardzo dbają o siebie, więc barbershop jest swojego rodzaju odpowiedzią na potrzeby naszych klientów. Wróciliśmy do macierzy w nowoczesnym wydaniu. Golimy i farbujemy brody i jest na to niesamowity popyt".

Szkolić, szkolić

Salon Rożek słynie również z otwartości na nowych uczniów. Kiedy zapytaliśmy rodzinę o liczbę wyszkolonych fryzjerów, pan Cezariusz zobrazował to w ten sposób: "naszych uczniów pomieściłaby dopiero sala gimnastyczna". – My z mężem wyszkoliliśmy ponad setkę fryzjerów – wspomina pani Elżbieta. - Nasi uczniowie często potem pracują u nas albo zakładają własne salony fryzjerskie, nawet tu w Białobrzegach. Zawsze nas to niesamowicie cieszy – dodaje Mateusz Rożek. – Prowadzimy razem z synami szkolenia jednodniowe dla innych salonów fryzjerskich z zakresu fryzjerstwa męskiego: strzyżenie od podstaw, używanie brzytwy, golenie, strzyżenie nowoczesne i klasyczne. Nie ukrywam, że sprawia mi to satysfakcje – kwituje pan Cezariusz.

Elżbieta Rożek z córką i uczennicami

Sukcesów nie brakuje. - Mój syn Damian zajął III miejsce w Plebiscycie "Fryzjer roku" – wzrusza się pan Cezariusz. - Moim najsłynniejszym uczniem jest Daniel Górka - mistrz Polski i wicemistrz Europy. Daniel był u nas na praktykach i potem pracował. Spotkałem go kiedyś, wspominaliśmy stare czasy. Mówił mi, że ciągle się szkoli, rozwija, ale nigdy nie zapomina o podstawach jakie mu przekazałem i to mnie niesamowicie cieszy – dodaje.
 

Ani chwili zwątpienia

Nie zawsze jest łatwo.  – Koronawirus na pewno był trudnym momentem, siedzieliśmy w domu ponad dwa miesiące. Nikt z branży nie wiedział co będzie dalej – przyznaje Cezariusz Różek. - Dostaliśmy wsparcie finansowe od rządu i jakoś przetrwaliśmy – dodaje właściciel. - Gorszym momentem był dla mnie dzień, kiedy zostaliśmy z żoną sami z dnia na dzień, bez pracowników. Odbudowywałem zespół od nowa i kiedy to się udało, okradli nas i zostaliśmy zupełnie bez sprzętu. Wszystkie swoje oszczędności przeznaczyłem na nowe narzędzia. Nawet przez chwilę nie pomyślałem, że mogę zrezygnować, po prostu nie ma takiej opcji – zapewnia pan Cezariusz.

Z kolei pani Elżbieta wspomina, że dla niej najtrudniejszą chwilą był moment, kiedy jej mąż musiał przerwać pracę w salonie. - Przyszła moda na długie włosy, na dziale męskim nie było praktycznie klientów. Mąż musiał odłożyć nożyczki na jakiś czas i podjąć inną pracę, bo inaczej nie byłoby za co żyć - przywołuje smutne chwile seniorka rodu Rożków.

"Najważniejszy jest klient"

Damian i Mateusz pytani przez nas, co jest  najważniejszą dla nich wartością w tej pracy zgodnie odpowiadają "szacunek do klienta".  - Tata nas tego nauczył. Każdy klient jest ważny tak samo, naszym celem jest to, aby ludzie do nas wracali – przyznaje Mateusz Rożek.

Już poza naszym wywiadem, w luźniej rozmowie, Damian Rożek żartuje: "Ilu my tutaj poznaliśmy różnych ludzi. Tutaj jest taki super klimat. Ludzie są otwarci, opowiadają nam różne historie, to jest niekwestionowana zaleta tej pracy.”

- Klient, który wejdzie smutny do Salonu Rożek musi wyjść uśmiechnięty. To jest moja zasada – podkreśla Cezariusz Rożek. I tylko takich samych zadowolonych i uśmiechniętych klientów zespołowi Salonu Fryzjerskiego Rożek życzymy na kolejne lata!

Karolina Adamska
Zdjęcia pochodzą z prywatnego archiwum Państwa Rożków.

(Karolina Adamska)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%